Jestem w Laosie...
inny świat... jak usłyszałem na granicy - jakby sie cofnąć 40 lat
w dodatku komunistyczny
prawie nikt nie mówi po angielsku
kierowca furgonetki zamiast mnie podwiezc do centrum wyrzucil mnie na przemiesciu przy jakims hotelu, gdzie bylo ciemno, nikogo nie bylo i nie wiedzialem gdzie jestem. z nim nie bylo jak sie dogadac - tylko pokazawal mi na migi ze tu sie przespie...
wiec zaczalem isc przez wioske, bylo ciemno, nie wiedzialem czy dobrze ide, nikt po drodze ani be ani me po angielsku
mówiłem nazwe ulic z przewodnika, pokazywali wiec tylko ze ide w dobrym kierunku, ale nikt nie pokazal, ze to dobre kilka kilometrów po ciemku...
wreszcie dotarlem... napotkałem dobrą dusze po drodze, pewna Koreanka podrózujaca samotnie pomogla znalezc miejsce z kwaterami
kurde ale dziura... w pierwszym chcieli straszne pieniadze za pokoj z klima
w drugim taniej, ale grzyb i syf na scianie i w powietrzu
dopiero trzeci znosny... latwiej bym to znosil, gdyby chociaz bylo taniej niz w Tajlandii a w cale nie jest...
na razie taki techniczny opis, zeby dac znac ze zyje i gdzie jestem...