Sobota 15 listopada. Przed południem relaks, trochę pisania, pogawędki nad kawą z Toomem, a po południu wycieczka na wyspę na rzece, nad którą leży Bangkok, ale na północ od centrum i dzielnicy gdzie mieszkamy (Nonthaburi). Wyruszyliśmy z piątkę: Toom, chłopaki z Austrii (Toby i Dominik), ja i znajoma Tooma: Yim. Musieliśmy pojechać busem, żeby dotrzeć do przystani, skąd promem przeprawiamy się na wyspę. Z mapy wynika, że wyspa mogła powstać z odcięcia szerokiego zakola rzecznego. Zanim przeprawiliśmy się na drugi brzeg, zjedliśmy lunch pod mostem, z pływającej restauracji na rzece (na łodzi). Tak jak inni, usiedliśmy na matach specjalnie przygotowanych zamiast stolików, Toom zamówił dla nas kolejny posiłek niespodziankę: makaron ryżowy w sosie z kawałkami mięska i wielu przypraw. Jako przekąski przed głównym daniem dostaliśmy na "stolik" tacę z chipsami: prażoną skórą różnych ryb, prażoną skórą świnki itp. nikt się nie skusił :-) Wkrótce dołączył do nas jeszcze wesołek z Hiszpanii, znajomy Tooma.
Na wyspie widzieliśmy piękne świątynie, zabudowę wiejską, ale najwięcej rozmaitych straganów z pamiątkami i przekąskami domowego wyrobu ustawionymi ściśle wzdłuż ścieżki, którą się zwiedza to miejsce. Mogliśmy też zwiedzić od środka "fabrykę" porcelany. Smakowały domowej roboty lody kokosowe, sok z trzciny cukrowej, a także wyrabiane na straganie wafelki (płatki) o różnych smakach (orzech, kawa, kurkuma...).
Na koniec dnia, gdy z zakupami wracaliśmy do domu, w sklepiku obok bramy wejściowej do ogrodu Tooma zobaczyłem chłopaka, syna właściciela, z dziwnie skrzeczącym, kolorowym małym ptakiem na dłoni. Podszedłem i zobaczyłem, że to mała papużka, jeszcze dziecko. zachowywała się jak pisklę domagające się pożywienia w gnieździe. Próbowałem dopytać skąd się wzięła - podobno przyniósł ją tam kolega tego chłopaka, ponoć znalazł ją gdzieś w lesie, pewnie wypadła z gniazda. Zapewnili mnie, że wiedzą czym ją karmić i się nią dobrze zajmują. Od razu pomyślałem, jak bardzo Krzyś by się ucieszył z takiego spotkania. Stąd specjalnie dla Krzysia zrobiłem kilka zdjęć. Ot, taka miła niespodzianka na koniec dnia :-)