Następnego dnia, zamiast łazić po mieście, za namową Eunhye wypożyczyliśmy rowery i wybraliśmy się na całodniową wycieczkę poza miasto, do ponoć najpiękniejszych wodospadów Laosu...
Nie było lekko, zwłaszcza na podjazdach przez góry (30 km w jedną stronę). Większość ludzi podjeżdza tam albo taksówko-furgonami (songtaw) albo wynajmuje skutery. Na miejscu były tłumy, z czego na parkingu widziałem tylko 2 inne rowery... Nam widocznie brakowało wysiłku fizycznego :-)
reszta na zdjęciach :-)