Geoblog.pl    jbloko    Podróże    Tajlandia - Laos - Kambodża 2014    Początek podróży
Zwiń mapę
2014
11
lis

Początek podróży

 
Polska
Polska, Warszawa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 
W podróż wyruszyłem z domu wcześnie rano 11 listopada 2014 r. przed godz. 7. Spałem może 1-2 godziny, wcześniej pakując się intensywnie cały dzień, w nocy jeszcze niemal do ostatniej chwili organizując w bagażu drobiazgi, rozważając i analizując każdą rzecz: brać czy nie brać. Chciałem z jednej strony podróżować jak najlżej, nie brać i nie dźwigać zbędnych rzeczy. Z drugiej strony wiedziałem, że będę zdany tylko na samego siebie większość czasu. Gdyby nie to, że biorę pod uwagę wyprawy w góry i do wiosek etnicznych Północnej Tajlandii i Laosu, nie brałbym dużych butów trekkingowych, ubrania i sprzętu trekkingowego, wzbogaconej apteczki, itp. Tam w górach podobno chłodno nocami, temp. schodzi nawet do 5-0 st.C. w zależności od wysokości. Wziąłem więc koc oprócz cienkiego kokona pościelowego, który normalnie wystarczy w tropikach... Po długich namysłach wziąłem także mały laptop, choćby do pisania dziennika i szukania miejsc noclegowych... Nie udało się spakować na lekko, jak radził Wujek Cyborg, może następnym razem. Wówczas przyda się średniej wielkości plecak 50-60 l. Właśnie widziałem podróżnych z takim plecakiem w samolocie. Ten, który mam, jest za duży (70-80 l.) na bagaż podręczny, a te mniejsze które mam (30-36 l.) są za małe, żeby pomieścić wszystko nawet w opcji minimum. Choć w sumie człowiek niewiele potrzebuje, żeby przeżyć - więc pewnie dałoby radę :-)

W mojej głowie taka samotna podróż urodziła się i zaczęła kiełkować znacznie wcześniej, może już w 2009 r. w Ameryce Południowej, gdzie byłem w towarzystwie dwójki osób z Poznania, ale zdarzały się dni, gdy odłączywszy się na jakiś czas, przekonałem się jak inaczej i ciekawie, wzbogacająco i ekscytująco jest podróżować samemu i poznawać tylu nowych serdecznych ludzi po drodze. Zwłaszcza tam, gdzie częsta praktyka nowego dla mnie języka hiszpańskiego spowodowała, że dopiero na wyjeździe nauczyłem się swobodnie rozmawiać. Żadne wcześniejsze siedzenie i wkuwanie z książkami w domu czy na wielomiesięcznych kursach nie dałyby mi tego, co udało się tam w ciągu 3 tygodni.

Gdy czekałem na poczekalni lotniska, już po odprawie, chwilę przed wejściem na samolot, nagle usłyszałem przez megafon swoje imię i nazwisko z prośbą o podejście do stanowiska przy zejściu do rękawa. Wezwali mnie by zmienić mi miejsce, żeby umożliwić jakiejś rodzinie miejsca koło siebie. W samolocie okazało się, ze posadzili mnie w rzędzie przeznaczonym dla rodzin z dziećmi, tuż obok interesująco wyglądającej mieszanej etnicznie rodzinki z małą, ok. 2 letnią dziewczynką na kolanach u taty. Od razu się poznaliśmy, a tata uroczej dziewczynki przepraszająco zapowiedział, że pewnie mała da mi "popalić" i żebym raczej nie liczył na spokój i sen w czasie lotu... Okazało się, że tata jest Polakiem, a mama pochodzi ze Sri Lanki. Jako że odwiedziłem i bardzo polubiłem ten kraj, ucieszyłem się i byłem bardzo ciekawy historii tej rodzinki: jak się poznali, jak i gdzie żyją na co dzień, jak im się układa itd. Zwykle rzadko się słyszy, żeby udawały się małżeństwa z tak odmiennych kultur. Historia okazała się niesamowita i ... bardzo romantyczna, wręcz szalona :-)

On wyjechał samotnie na wczasy na Sri Lankę. Klasyczny pobyt w jednym miejscu: plaża, morze, hotel, 2 tygodnie. W drugim tygodniu pobytu poznał ją - sprzedawała w sklepiku przy plaży, chyba pamiątki o ile dobrze pamiętam. Widzieli się raptem 3 razy przed jego odlotem, rozmawiając dłużej u niej w sklepie. Na pożegnanie wymienili się adresami e-mail, bardziej dla żartu niż na poważnie. Jednak gdy on wrócił do domu, zaczęli pisać do siebie maile, chyba także rozmawiać na skype. Minął rok takiej korespondencyjnej znajomości i poznawania się na odległość, gdy postanowił, że wraca na Sri Lankę już z podjętą decyzją, by ją poślubić. Nikt z rodziny nie dowierzał, brał to jako żart. Uwierzyli dopiero gdy wrócił z obrączką na palcu. Ona potrzebowała jeszcze 3 miesięcy formalności, by do niego dołączyć i przyjechać do Polski - tak, mieszkańcom Sri Lanki bardzo trudno wyjechać z kraju, nawet na krótką podróż służbową, a cóż dopiero na dłużej czy na stałe. Na szczęście dla nich, małżeństwo otwierało taką drogą. Teraz są już małżeństwem 5 lat i prawie 2 lata rodzicami małej Kornelii. Ta podróż była pierwszą jej podróżą do dziadków na Sri Lance. Jej mama, z racji ciąży, czekała jeszcze dłużej, by odwiedzić swoich rodziców, dom rodzinny i dalszą rodzinę. Piękne i niesamowite jest to, że Ona potrafiła zaufać i zostawić rodziców, rodzinny kraj, żeby przyjechać do zupełnie innego, obcego kraju, żeby tam żyć i założyć swoją rodzinę, która najwidoczniej stała się dla Niej najważniejsza od chwili ślubu...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (1)
  • zdjęcie
Komentarze (0)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
 
jbloko
Jacek Buko Loko
zwiedził 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 26 wpisów26 7 komentarzy7 406 zdjęć406 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
11.11.2014 - 16.12.2014